top of page

USA - Colorado. Shelf Road Rock

Kolejnym przystankiem na naszej wspinaczkowej drodze przez Stany był sportowy rejon położony niedaleko Canon City w Colorado - Shelf Road Rock. Dla mnie było to też pierwsze miejsce, w którym zaczęłam czuć ten wyjątkowy klimat "dzikiego zachodu". A to za sprawą przyrody, która jest tu diametralnie różna w stosunku do tego, co widzieliśmy zaledwie dwa dni wcześniej. Z zalesionych wzgórz w okolicach Boulder przenieśliśmy się w bardzo krótkim czasie na rozległe trawiaste tereny, porośnięte niewysokimi krzewami iglastymi i urozmaicone malowniczymi kaktusami. A nad tym wszystkim wznoszą się niezbyt wysokie, ale za to dłuuugie wapienne ściany o dosyć bogatej rzeźbie. Skały Shelf Road.


Shelf Road to - jak już wspomniałam - sportowe wspinanie w wapieniu. Zdarzają się drogi tradowe, ale nie ma ich zbyt dużo. Jeśli chodzi o obicie, to jest ono bardzo różne. Niekiedy jest komfortowe, choć raczej nie bardzo gęste, innym razem wymaga zmobilizowania psychy czyli innymi słowy wzięcia się w garść ;) Zdarzają się czasem też drogi, na których można coś dołożyć - najczęściej kości.


Skała w Shelf Road jest bardzo urzeźbiona. Często trafiają się rysy, ale takie sympatyczne, mocno urzeźbione, oferujące dobre odciągi. Niektóre sektory natomiast to nieprzerwane ciągi filarków i zacięć. Ale bez problemu można znaleźć też połogie czy pionowe płyty, ze słabymi krawądkami i dziurkami. Znajdzie się też wspinanie po klamach. Wielkich przewieszeń raczej brak.



Wspinanie w Shelf nie należy do bardzo siłowych. Bywa za to ciągowe, choć zdarzyło mi się robić kilka dróg z ewidentnym dwuruchowym cruxem. W związku z tym, że dominują tu krawądki, to z pewnością pomagają silne palce. I dobra technika. Bo gdybym miała zdecydować się na jedno określenie wspinania w Shelf, to chyba powiedziałabym, że jest ono właśnie techniczne.


Jeśli chodzi o szczegółowe informacje na temat sezonu, pogody, a także sektorów oraz dróg - jak zwykle odsyłam do niezastąpionego Mountain Project.


Opcje noclegowe w Shelf Road są właściwie trzy. Pierwsza - biwakowanie na terenie BLM. Przygotowane stanowiska dla samochodów, obok których można też rozbić namioty, wyposażone są w stoły, ławeczki i miejsca ogniskowe. Koszt noclegu to kilka dolarów. Jest też oczywiście toaleta. Dlaczego oczywiście? Dlatego, że w USA to jest norma. Że jeśli jest miejsce, które przyciąga wspinaczy / turystów / biwakowiczów / spacerowiczów / wędkarzy / kogokolwiek to stawia się tam toaletę. A jeśli z tym jest problem - to toi toia. Jest zapotrzebowanie, jest kibelek. I dzięki temu w skałach i na szlakach jest perfekcyjnie czysto.


Druga opcja - biwakowanie na dziko. Dookoła oficjalnego campingu rozciąga się rozległy teren porośnięty większymi lub mniejszymi krzaczkami. Przebiega przezeń gruntowa droga (uwaga, błotnista pułapka po opadzie śniegu lub deszczu!), wzdłuż której można znaleźć liczne polanki. Spanie na takich polankach jest całkowicie akceptowane przez miejscowych oraz pracowników BLM. Ważne żeby nie wjeżdżać zbyt głęboko i nie rozjeżdżać mizernej trawy i małych podstępnych kaktusików czających się pomiędzy jej kępkami.


Trzecia opcja noclegowa to motel w Canon City. Koszt z tego co słyszeliśmy około 50 dolarów za noc.


W Canon City są też pozostałe dobrodziejstwa cywilizacji, włącznie z Burger Kingiem i Walmartem. Warto wybrać się też na pizzę na Main Street. W lokalu stoją najprawdziwsze, dokładnie takie jak w filmach automaty do gry. Jest klimat :)


No i najważniejsze! W Canon City, mimo że to naprawdę niewielkie miasteczko, jest... park dla psów! I to całkiem spory. Samira i Dunbar bardzo sobie chwalili wycieczki do miasta.



Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page